niedziela, 11 grudnia 2011

Osłona łańcucha...

To po prostu nie do wiary, po prostu nie wiem jak to mogło się stać. Wczoraj odebrałem polakierowaną osłonę łańcucha. Nie dość, że jestem cholernie przeziębiony, nie dość, że w domu zepsuł się kocioł CO, nic to - serwisant w piwnicy naprawia kocioł, a ja zerkam "jak sroka w kość" - to na tę osłonę, to na ramę, którą częściowo uzbroiłem. Zerkam i nie wierzę...
Nie da się tej osłony założyć, gdyż jest całością, a trzeba mieć zdjęty wahacz. Serwisant nadal naprawia kocioł (z 5 godzin mu zeszło, tak się skubaniec zepsuł) a ja rozbieram po kolei tę ramę - katar z nosa kapie, mięśnie bolą chorobowo, ale walczę...
I tak wszystko szło dobrze, aż do momentu, gdy przyszło wybić oś wahacza - pamiętałem, że już w trakcie montażu lekko nie szła. Wszystko nowe, pasowania ciasne - piorę w tę oś gumowym młotem, a ona nic - nawet nie drgnie. A było trzeba pamiętać kolejność rozbierania, to i z ubieraniem nie byłoby problemów. Poddałem się...

Zdjęcia nie moje, poglądowe, by zrozumieć, o co chodzi.


2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. eeeeszzzzzz - no wszystko pięknie - tylko jak ja mam do Ciebie "człeku" kontakt złapać - jakiś telefon? meil?

    OdpowiedzUsuń