To po prostu nie do wiary, po prostu nie wiem jak to mogło się stać. Wczoraj odebrałem polakierowaną osłonę łańcucha. Nie dość, że jestem cholernie przeziębiony, nie dość, że w domu zepsuł się kocioł CO, nic to - serwisant w piwnicy naprawia kocioł, a ja zerkam "jak sroka w kość" - to na tę osłonę, to na ramę, którą częściowo uzbroiłem. Zerkam i nie wierzę...
Nie da się tej osłony założyć, gdyż jest całością, a trzeba mieć zdjęty wahacz. Serwisant nadal naprawia kocioł (z 5 godzin mu zeszło, tak się skubaniec zepsuł) a ja rozbieram po kolei tę ramę - katar z nosa kapie, mięśnie bolą chorobowo, ale walczę...
I tak wszystko szło dobrze, aż do momentu, gdy przyszło wybić oś wahacza - pamiętałem, że już w trakcie montażu lekko nie szła. Wszystko nowe, pasowania ciasne - piorę w tę oś gumowym młotem, a ona nic - nawet nie drgnie. A było trzeba pamiętać kolejność rozbierania, to i z ubieraniem nie byłoby problemów. Poddałem się...
Zdjęcia nie moje, poglądowe, by zrozumieć, o co chodzi.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńeeeeszzzzzz - no wszystko pięknie - tylko jak ja mam do Ciebie "człeku" kontakt złapać - jakiś telefon? meil?
OdpowiedzUsuń