czwartek, 27 grudnia 2012

Histeryczna sprawa...

Swego czasu, jeszcze przed Świętami zamówiłem czasopismo - Automobilista 7/2000. Solidnie przyszło po dwóch dniach, a tu w środku koperty nie ten numer, który zamawiałem :( Muszę przyznać, że numeracja tego czasopisma jest pokręcona, więc dzwonię, że coś nie tak i tu proszę, miłe zaskoczenie - "Pan już niech nie odsyła tego pomylonego, my wyślemy na nasz koszt to poprawne. Przepraszamy". Ot i cóż dodać - SOLIDNA FIRMA, polecam: http://www.ksiegarnia-historyczna.home.pl
A na moim blogg'u to, co chciałem znaleźć w tej gazetce:




środa, 26 grudnia 2012

2x...

Czasem, robiąc fotografię, lubię złapać ostrość na czymś, co jest bliżej i zaraz później na czymś, co jest dalej - kiedyś jakiś fachura, nazwał to "głębią ostrości" - mam wtedy często dwie fotografie, niby takie same, a jednak różne i nie potrafię wybrać, która bardziej mnie się podoba. Często obie na raz.
Do tego ciepło tych fotografii, które robię bez lampy błyskowej - z lampa wychodzą jasne i wyraźne, ale te lubię bardziej...


Selen...

"Selen", o którym pisałem we wcześniejszych postach, wreszcie na swoim miejscu...

wtorek, 25 grudnia 2012

W całości...

Zaraz po złożeniu pokrywy baku i osłony lampy, przykręceniu baku...


 ... później przymierzyłem kierownicę i boczek...


 ... a na koniec wsadziłem silnik...


...i sprawca całego zamieszania :)


Tyle zrobione po półtora-roku. Proszę mi wierzyć, że wszystko na tych fotografiach jest ledwo założone - ot poglądowo, a najlepiej wygląda szmatka na przednim błotniku, by go nie porysować, gdy ciągle grzebię we wnętrzu tej cholernej lampy - kurcze, jest ta szmateczka na każdej fotografii, co za niefart, no nie zauważyłem :)

Się nie pali...

Przecież renowacja takiego "truchła", czy "złomu"* (jak kto woli, skreślić), to nie łapanie komarów. Trwa to już półtora roku i "się nie spieszy". Tym bardziej, jak to napisałem we wcześniejszym poście, kiedy przyjdzie mój Brat, to zupełnie jakby czas się zatrzymywał - jak to miało miejsce w ostatni weekend. Pijemy wtedy colę, fotografujemy, i znów pijemy colę i odkręcamy kombinerkami, odkręconą lampę błyskową od aparatu, i znów pijemy colę, śmiechu, co nie miara, testujemy mój "mikołajowy" prezent, tak stary jak ten motocykl - aparat Fed 3, a robota leży... ale to są te niezapomniane chwile i o to w tym chodzi.












... i jeszcze Brat mi później mówi, że zdjęcia z Fed'a nieostre wyszły, bo chyba tym "ruskim sprzętem" robić zdjęć nie umiemy :( a ja myślę, że to ta cola była, co strasznie organizm wyniszcza... :)

Boczki...

Boczki pomalowane dawno - ot, leżały i czekały na lepsze czasy, zawinięte w folię. Blaszki (emblematy) też czekały w pudełeczku, by je oczyścić - myślicie polerować? Nie. Właśnie tego nie chcę. Nie chcę, by się błyszczały jak chromy w Harley'u - chcę, by ten motocykl i tak już z nowym lakierem, wyglądał na stary, nie zaś na nowy. A kto lubi pobrudzić ręce, taka robota będzie go cieszyć - ...









Nity są do kupienia, pisałem o tym. To samo gumki - kupiłem w Radomiu na zapas, że starczy na kilka motocykli :) Jak widać, jestem na zdjęciach, więc zdradzę, fotografie robił mój Brat - "szkodnik" jeden, bo jak go inaczej nazwać, że kiedy nie przyjdzie, to robota się nie pali, wręcz leci z rąk, nie posuwa się do przodu, ale... ale to jest w tym równie przyjemne. No przy nitowaniu jest niezastąpiony...

Koniec z osłoną lampy...

Więcej już nic nie zrobię - przysiadłem 6 godzin, kręciłem, podginałem, koń-binowałem, a resztę mogę już tylko "spartolić" - po prostu jeszcze drobinka cięcia-gięcia i odpryśnie lakier. Jak już wcześniej pisałem:
(http://projekt-gazela.blogspot.com/2012/12/pasowanie.html),
osłony lampy w stosunku do baku musiały być pasowane już na etapie produkcji - stara pasuje jak ulał, ale nie wkręcę do niej stacyjki. Nowo-stara, którą później zakupiłem nie została przeze mnie dopasowana i wyszedł "knot". Lepiej już nie będzie...
Np. osłona wlewu paliwa, na bokach nie licuje z osłoną lampy - fakt, nie jest to bardzo widoczne i w internecie widziałem gorsze, ale mnie to irytuje.......



Dla "czepliwych" informacja - klosz i ramka lampy tylko przyłożona, bo środek (kable) jeszcze w trakcie prac.



Podsumowując, że niby szczelina po całości równo - niestety nie do końca, jak książka pisze:
1 - pokrywka nie dotyka baku,
2 - a osłona lampy go dotyka (choć wygląda jakby było inaczej, ale trzymając w linii górne zagięcia tak musi zostać),
3 - jak dla mnie zbyt duża szczelina, tak ze 3mm,
4 - a przy zejściu zmniejsza się do ok 1mm,
5 - i oczywiście pokrywka z osłona lampy nie w linii.
Wszystko to, niby różnice 1mm, ale ten, co wie, jak powinno być, widzi.

niedziela, 23 grudnia 2012

38 km/h...

Ot, prawie tyle wyciąga moja akumulatorowa wiertarka, Black&Decker, z serii zupełnie amatorskiej :) No bo właściwie jak sprawdzić, czy licznik po renowacji i podpięciu linki chodzi?? Więc ja wymyśliłem  to tak...

niedziela, 16 grudnia 2012

Płaczę i rozkręcam...

To co napisałem we wcześniejszym poście - z zewnątrz niby wszystko "cacy", ale na oko, cosik mi nie gra - śruby dwustronne łączące cylinder z króćcem - jedna wystaje na 4 zwoje, druga wystaje tylko na pół zwoja gwintu - widać na pierwszy rzut oka - czepiam się? ano...


Dekiel przykręcony wkrętami z krzyżakiem, reszta na płaski - widział kto krzyżak w tamtych czasach? Ponadto te "krzyżaki" rozjechane jak diabli - drobiazg, czepiam się, ale wymienię...


1 zasada - "wierz, ale sprawdzaj" - więc rozkręcam!!! Zresztą co tu dużo gadać, mieszkam w Polsce i troszkę Polaków znam...
Ten, kto to zakręcał musiał mieć 3 tony w ręku, przy kręceniu śrubokrętem - za diabła odkręcić nie mogłem - szlak sobie myślę, jak mi to na motocyklu w razie usterki przyjdzie odkręcać!!!
Moje pierwsze zdziwienie - po pierwsze śruby, nie dość że w 3 wersjach (krzyżak + dwie różne wersje łbów okrągłych), to za krótkie!!!. Nie dość, że trzymały na 1 lub 2 zwojach gwintu to były na kleju, stąd nie mogłem odkręcić!!!


Nic, kręcę dalej. Widzieliście gdzieś tutaj uszczelki? - a mówiłem, wszystkie nowe - OK, nawet starych nie ma!! A katalog części zamiennych oszukać nie chce...


Odkręciłem. Dlaczego odkręcałem? Ano, bo mi dźwignia mechanizmu wyłączenia sprzęgła jakoś dziwnie latała. Co by latać nie miała, jak w ogóle popychacza sprzęgła nie ma!!! Niby drobny drut, a jednak, ale to nie koniec mojego zdziwienia, bo podstawa mechanizmy wyłączenia sprzęgła, zamiast 3ma to 2ma wkrętami przykręcona!!!


Na koniec rozdarłem przeciwległa pokrywę - tę od sprzęgła. Lubicie silikon? - do diabła, nie cierpię!!!, a mówiłem - zero silikonów, maja być "funkiel nówki" uszczelki - i co??


Na razie na tyle tego sprawdzania - w końcu czasu brakło w ten deszczowy weekend. Cała zima jeszcze przed nami, czas będzie, robota będzie - będzie dobrze - ale "rozstrzelać gości by wartało". Co też jeszcze znajdę, jak głębiej zaglądnę? - przekonamy się niebawem...

Wymieniono...

Kilka tematów narzuciłem z góry - do zrobienia i do wymiany:
- wymiana tłoka i pierścionków,
- szlif cylindra,
aż się boję, co z tego wszyło (ale o tym innym razem),
- wymiana łożysk,
- wymiana łańcuszka sprzęgła,
- wymiana kół zębatych - od łańcuszka sprzęgła i  łańcucha napędu
- wszystkie uszczelniacze,
- wszystkie uszczelki pokryw i obudów,
- wałek dźwigni rozrusznika,
- wszystkie śruby.


Co tu było dużo gdybać, wyglądało to tak - wałek zjechany, a śruby rozjechane :)


Koła zębate wybitnie już zużyte - widać to po wytarciu zębów (zmianie ich kształtu), jak i ich wyszczerbieniu (mam nadzieję, że zdjęcia dobrze to pokazują).




Zresztą wszystko w zgodzie z tym, jak książka pisze :) p. Jerzego Pancewicza oczywiście...

Serce w domu...

Dość i basta. Nerwy mnie poniosły i zabrałem serce do domu. Prawie 1,5 roku w remoncie i właściwie muszę się za to wziąć sam. Ku przestrodze, jak skończę z Tym, co to robił, podam tu jego dane, by uprzedzić innych, że robota to dobra NIE JEST. A tak na razie, już na moim warsztatowym stole, "serce Gazell" w czterech odsłonach...





Wydaje się być piękny, nieprawdaż? - jednak tak nie jest, jest tylko czysty...